Na wstępie chciałabym przeprosić za moją długą nieobecność oraz błędy
ortograficzne, nadal nie wiem co się stało z moim komputerem. Podkreśla mi
wszystko na czerwono, a że piszę to dość późno nawet nie zwracam już uwagi na
poprawność w pisowni bo mam mętlik w głowie i sama nie wiem co jest napisane
poprawnie. Jak tylko zaniosę komputer do naprawy obiecuję że poprawie wszystkie
błędy! Oczywiście opowiadanie jest fikcją, moją popapraną wyobraźnią. :)
Mam nadzieję, że opowiadanie nie okaże się beznadziejne! Miłego czytania,
powoli wracam do życia!
"Gdzieś daleko w jej najskrytszych
myślach"
Gdzieś w oddali słyszę piski, krzyki oraz dźwięk odbijąjącej się impetem
piłki. Siedzę z moją przyjaciółką na jednej z ławek znajdującej się na ogromnym
boisku koło mojego domu. Pomimo brzydkiej pogody odbywa się tu trening chłopców
ze starszych klas. Przeklinam w duchu, że dałam się jej na to namówić. Chodny
wiatr smaga moje wyjątkowo już w nieładzie włosy, a mroźne powietrze sprawiło,
że mam zaróżowione policzki, których chyba już nie czuję. Pocieram dłonie i spoglądam
na Ness. Włosy ma spięte w wysokiego kucyka który sięga jej do połowy pleców ,grzywka
delikatnie opada jej na okulary lecz ona się tym nie przejmuję. Siedzi jak
zaczarowana, w jej błękitnych oczach tańczą iskierki podniecenia. Ubrana jest w
obcisłe czarne rurki z wysokim stanem , cieńką koszulkę z krótkim rękawkiem, na
którą zarzuciła tylko płaszczyk. Zaczynam się o nią martwić, choć sama
jestem ubrana nie lepiej, gdyż mam na sobie jedynie dość opinające się
mocno jeansy w dodatku z artystycznymi dziurami na kolanach, a przed chłodem
chroni mnie jedynie o kilka rozmiarów za duża, czarna bluza z napisem "I
niech los wam sprzyja" ( z IŚ).Gdy moja towarzyszka nie zwraca na mnie
uwagi zbyt pochłonięta widokiem i tak starszych od nas chłopców ja zatracam się
gdzieś w swoich myślach. Naglę jestem już w zupełnie innym miejscu, błądzę w
marzeniach, skaczę z jednego wspomnienia, na drugie jakby były to urywki filmu,
który mogę zatrzymać, przewinąć lub odtworzyć ponownie. W pewnym momencie
"przystaję" i zatracam się w wybranym wspomnieniu.
Siedzę jak w sali kinowej oglądając samą siebie z perspektywy widza.
Nie mogłam tej nocy zasnąć. Przekręcałam
się co chwila, wierciłam, a w głowie szumiały mi dręczące mnie myśli. Wstałam i
podeszłam do parapetu na, który niezgrabnie się wdrapałam. Podciągnęłam nogi
pod brodę i oparłam głowę o zimną szybę. Zimne promienie księżyca padały na
moją skuloną sylwetkę. Gdyby teraz ktoś wszedł do mojego pokoju uznałby, że na
parapecie siedzi mała 10-letnia dziewczynka wpatrzona zamglonym wzrokiem w
gwiazdy, a nie 16-latka. Przez mój wzrost ludzie często biorą mnie za młodszą
niż jestem. Nagle mój telefon zaczyna wydawać z siebie dziwne odgłosy w ten
sposób informując mnie o tym że dostałam sms'a. Zeskakuję z parapetu i
podchodzę do komody na, której znajduję się urządzenie. Nie mogę się powstrzymać
,gdy widzę od kogo jest sms.
Szybko klikam otwórz :
Cal : Śpisz? Bo jeżeli, nie i czytasz tę wiadomość, a powinaś teraz leżeć w
łóżku i słodko spać mrucząc cicho pod nosem, tak jak to ty masz w zwyczaju to
zaczynam się martwić! Marsz do łóżka to nie podlega dyskusji! :*
Na moich ustach mimowolnie wpełzł uśmiech,
a moje policzki zapewne płoną rumieńcem. Szybko mu odpisuję.
Ja : Nie
będziesz mi mówić co mam robić! Mhm co z tego, że nie śpię? Ty zresztą też!
:*
Po niecałej minucie odpisuje, a ja śmieje
się jak mała dziewczynka, sama nie wiem z czego.
Cal : Mogłem się tego spodziewać! Jeżeli w tej chwili nie wrócisz grzecznie
do łóżka i się nie położysz będę musiał interweniować złośnico! Mówię całkiem
poważnie. :*
Ja: Tylko na to czekam! hahaha <3
Czekałam na to, aż mi odpiszę ,ale tak się
nie stało. Położyłam się i więc i słuchałam muzyki, odleciałam na chwilę, a z
transu wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Przestraszyłam się trochę, ponieważ byłam
całkiem sama w domu. Wygrzebałam się z łóżka i szybko z biegłam po schodach,
podeszłam jeszcze na chwilę do lustra wiszącego na dole w przed pokoju.
Oceniłam swój wygląd na tragiczny, ale znośny pomimo, moich ciemnych blond włosów,
które opadły mi kaskadami kołtunów na ramiona. Moje duże zielone oczy, w
których za dnia tańczą wesołe ogniki wpatrują się we mnie nieobecnym, zmęczonym wzrokiem. Gdy tylko
otwieram drzwi moja szczęka nie pada o mało o samą podłogę. O framugę
opiera się Cal. Ma skrzyżowane ręce na piersi i ubrany jest w czarny, mocno
opinający się T-shirt, który ukazuje zarysy jego dobrze zbudowanych ramion oraz sylwetki, spodnie w kolorze khaki
oraz szare Vansy. Niesforne blond kosmyki opadają mu na intensywnie czekoladowe
oczy, w które mogłabym wpatrywać się godzinami.
- Mogę wiedzieć co ty tu robisz?- udaję mi się wykrztusić. Całe policzki mi płoną gdyż przypomina sobie, w co
jestem ubrana. A właściwie jedynie w za dużą koszulę w kratę mojego starszego
brata, która sięga mi jedynie do połowy ud zasłaniając dziecinne majtki w jednorożce,
a na stopach królują moje puchate skarpetki w pandy. Gdy ja klnęłam w duchu
naglę się odezwał.
- Twoja mama zadzwoniła do mnie. Zmartwiła się, że jesteś sama w domu, a że
ja jestem wspaniałomyślny postanowiłem dotrzymać ci towarzystwa. - Uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów.
- Czy ty nawet o w pół do trzeciej musisz być taki irytujący? - Nie mogłam się powstrzymać od przewrócenia oczami.
Roześmiał się na ten widok zamknął za nami drzwi i pociągnął mnie po schodach
do mojego pokoju. Położył się na moim łóżku jak zwykle, przyciągając mnie do
siebie. Oparłam się o jego pierś i od razu poczułam charakterystyczny zapach
jego wody kolońskiej. Cieszyłam się chwilą, wciąż nie mogąc uwierzyć że mam go
tak blisko siebie.
-Czy
twoi rodzice wiedzą, ze jesteś u mnie o tej porze? – Zapytałam, zmartwiona lecz i z nutką rozbawienia. Wlepijąc
w niego wzrok uważnie obserwowałam jego ruchy. Uśmiechnął się po czym
przyciągnął mnie mocniej.
-Nie
martw się, nie uciekłem z domu. Staraj się zasnąć. Jutro czeka nas ciężki
dzień. - Wymruczał wtulony w moje włosy. Zasnęłam
ukołysana w jego ramionach, w których czułam się bezpiecznie i dobrze,
wsłuchana w miarowy rytm jego serca od płynęłam do krainy Morfeusza.
Tu wspomnienie się urywa bo z zadumy wyciąga mnie Ness, która szarpię mnie
delikatnie za ramię.
- Cholera, Cara znowu odpłynełaś!- karci mnie srogim zwrokiem bijącym z jej
niebieskich tęczówek i zamachała mi dłonią przed nosem. Poczółam ukłucie żalu,
ze to tylko miłe wspomnienie, w którym zatraciłam się całą sobą. Na okkoło było
słychac roześmiane głosy chłopców grających mecz oraz westchnienia dziewcząt,
które zebrały się przez ten czas na bosku gdy ja byłam daleko pogrążona w swoim
świecie. Wszystkie oczy skierowane były na kapitana drużyny, który krzyczał coś
do swojego kolegi. Całkowicie nie rozumiałam tego czemu te dziewczyny się tak
za nim uganiały, owszem był przystojny, ale to nie wszytko. Dla mnie liczy się
również charakter.
- Znów myślałaś o Calu, mam rację? - Pyta się mnie i zaczyna się śmiać gdy
moje policzki zaczynają płonąć, tym razem nie z zimna.
-Nie...może..taakk...sama nie wiem! - plącze mi się język, a Ness zaczyna
się śmiać i mnie pocieszać.
W trakcie monologu mojej przyjaciółki, ktoś łapie mnie od tyłu w tali i
mocno przytula. Nawet nie musze się odwracać by wiedzieć kto za mną stoi.
Jednak nie mogę się powstrzymać i spoglądam w jego czekoladowe oczy, które
spoglądają na mnie z rozbawieniem oraz zdziwieniem na widok moich wypieków na
twarzy.
Ness z wrażenia zakrztusiła się powietrzem.
- Myślałaś, że jak będziesz mnie unikać, to dam sobie spokój? Co to, to
nie!- Uśmiechnął się arogancko.Z wyrazem triumfu wymalowanym na jego
twarzy.
Po chwili wydobyłam z siebie, starając się żeby mój głos brzmiał pewnie-
Wcale cię nie unikam, bo trzymanie ciebie na dystans jest po prostu
niemożliwe!
-To czemu nie odbierasz odemnie telefonów? - pyta rozbawiony lecz ja
wyczuwam lekką nutę paniki w jego głosie.
-Spokojnie, nie odbieram ponieważ mój telefon jest od dwóch dni w naprawię.
Uśmiecham się do niego pocieszająco.
Gdy tylko słyszy moje słowa, nie wiem jakim cudem ściąga mnie z ławki i
bierze na ręce wirując ze mną do okoła. Krzyczę oburzona lecz po chwili zaczyna
się śmiać pomimo, że kręci mi się w głowie. Stawia mnie ostrożnie na ziemi po czym
przytula.
-To dobrze bo jesteś moją najlepszą przyjaciółką na całym bożym świecie!-
mówi, po czym odchodzi do swojej dziewczyny oraz kolegów z drużyny.
Czuję w sercu ukłucie żalu, gdy wypowiedział te słowa, gdy zostawił mnie tu
samą odchodząc wraz z nią.
Ness patrzy na mnie z troską.
- Czy on naprawdę jest taki ślepy, czy po prostu głupi?! - Szepcze do mnie.
-Wszyscy chłopcy chcieli by być na jego miejscu gdy cię przytulał, połowa z
nich ciała zabić Cola tylko za to że cię przytulił a on nawet na ciebie nie
spojrzał?! _Mówi już teraz głośniej, gdy chłopak znika nam z oczu.
-Widocznie jest ślepy, muszę go zaprowadzić do specjalisty- Zaczynam się
śmiać - Opowiedz mi lepiej który z tych chłopców próbował pożreć mnie wzrokiem,
hę? - Choć płonę rumieńcem nie przejmuje się tym. Ness wybucha śmiechem kładąc
się na trawę po czym ciągnie mnie ze sobą. śmiejemy się razem, a ja zapominam o
smutku.
Cudo! Tylko tyle mogę odpowiedzieć, :)
OdpowiedzUsuń