niedziela, 25 marca 2018

"Jej wyskość P", Joanne Macgregor [Recenzja]

"Normalność była miła. Normalność była nijaka. Normalność była cholernie nudna. To nasze różnice, nasze odcienie szaleństwa sprawiały, że każde z nas było wyjątkowe, niepowtarzalne i fascynujące."

Tytuł: "Jej wysokość P."
Autor: Joanne Macgregor
Moja Ocena: 3/10
Wydawnictwo:Kobiece



Cześć!Niedawno w moje czytelnicze łapki wpadła powieść pani Joanne Macgregor. 
Gdy przeczytałam opis znajdujący się z tyłu okładki, zachłysnęłam się ze szczęścia, gdyż książka zapowiadała się na całkiem przyjemną młodzieżówkę z nutką romansu i humoru. Ostatnio potrzebuję chwili oddechu, więc taka lekka pozycja literacka była dla mnie idealna na ten moment.
Niestety, moje podekscytowanie malało wraz z kolejnymi rozdziałami i im dalej byłam, tym bardziej się męczyłam.

Troszkę o samej fabule: 
Książka opisuje losy młodej dziewczyny, Peyton. Nasza główna bohaterka jest śliczniutką i zgrabną dziewczyną, lecz boryka się z pewnym problemem- nie akceptuje ona swego wzrostu. Mierzy bowiem 184 cm.
Pewnego dnia nastolatka za namową swoich przyjaciół bierze udział w zakładzie. Jeżeli pójdzie na trzy randki i bal maturalny z kimś wyższym od siebie, wygrywa 800 dolarów. Niestety w życiu nie może być tak prosto, sprawy komplikują się z czasem, ponieważ Peyton- zakochuje się w chłopaku, którego wykorzystuje by osiągnąć swój cel. 

(Chcę jeszcze podkreślić, że miałam i mam 100 % pewność po jaką powieść sięgnęłam. Nie spodziewałam się niczego wybitnego. Wręcz przeciwnie, miałam ochotę na coś lekkiego, niezobowiązującego).

Nie chcę owijać w bawełnę dlatego już teraz powiem wam, że książka nie przypadła mi do gustu.
Dlaczego? Już tłumaczę. 
Wszyscy bohaterowie zostali nakreśleni w sposób bardzo wyrazisty,można było poczuć, że są,lecz byli po prostu nijacy, pozbawieni osobowości. Miałam wrażenie jakby ktoś opisał stereotypowy wzór nastolatka postrzegany przez osobę dorosłą. 
Główna bohaterka grała mi na nerwach nieprzerwanie. Jest postacią pustą do granic możliwości, nie powalała też intelektem.

" (...)Pewnego dnia, gdy już zostanę królową świata, zgromadzę królewski zespół projektantów, krawców i tych od butów...Jak oni się nazywają?
-Szewców?
-Właśnie,szewców! Pewnie jedynym sposobem,żebym mogła chodzić w ubraniach, które na mnie pasują,jest zamawianie ich na miarę.
-Albo własnoręczne szycie."

(Później znajduje się długi opis pracy komórek myślowych dziewczyny i gdy docierają do niej słowa przyjaciółki, kupuje starą maszynę do szycia, która ledwo działa.)
 Nie mogłam uwierzyć, że dziewczę naprawdę przez te wszystkie lata, nie wpadło na pomysł z uszyciem czegoś i tą idę uważa za nietuzinkową i wielce odkrywczą.


Wątek wzrostu głównej bohaterki został wyolbrzymiony, był wręcz karykaturalny. Nie przekona mnie argument, że na wysokie osoby nie można znaleźć ubrań.
Autorka, opisała ten problem tak, jakby jej bohaterka, przez całe życie chodziła w workach po ziemniakach. Wystarczy wejść do byle jakiej sieciówki-spójrzcie na przykład na tę nową, wiosenną kolekcję Kappahal'a! Najmniejsza sukienka na 170 cm, były nawet na 185 cm, tak samo płaszcze. Praktycznie cały asortyment jest robiony pod wysokie osoby.

Czułam zmęczenie gdy za każdym razem bohaterka wspominała o swym wzroście. Ja rozumiem, że był dla niej utrapieniem, ale czemu musiała o nim mówić prawie w każdym zdaniu w książce? Ja nie żartuję, Peyton myślała wyłącznie o swoim wzroście i wysokich chłopcach/"rzadkich okazach" (jak to lubiła ich nazywać).
"(...)Ten cenny unikat znajdował się na wyciągnięcie ręki, a jednocześnie po za moim zasięgiem."
(Tak,mówi tu o chłopaku, który wpadł jej w oko. Czy tylko ja tu widzę przedmiotowe traktowanie mężczyzn?) 


Przed napisaniem tej recenzji czytałam wiele innych. Książka trafia bardziej do młodszego czytelnika, może dlatego nie przypadła mi do gustu. Męczył mnie młodzieżowy język, który był przejaskrawiony, trywialny. 
Bardzo lubię młodzieżówki, czytam ich wiele. Niestety przy tej powieści odczułam, aż za bardzo do kogo jest ona kierowana. 
Jednak, nie mówcie jej stanowczo nie! Na plus można uznać na pewno fakt, że autorka poruszyła problem, jakim jest brak akceptacji i prześladowanie, poniekąd jej się to udało, nie mogę powiedzieć, że nie. Był to jedyny pozytywny aspekt dla mnie, gdyż takie tematy należy nagłaśniać, nie można ich przemilczeć. 

Nie mogę powiedzieć- Serdecznie polecam!
Powiem- Spróbujcie! 

*Zdjęcie sukienki dla żartu,  pasowało mi. Zrobiłam je kiedyś na wycieczce, wiedziałam, że się przyda :)

Zaczytanego!






 


 






3 komentarze:

  1. Po naszych rozmowach czekałam na twoją recenzję XDD Wiesz już, że nie będę tego czytać. Po Srebrnym łabędziu mam dość durnych młodzieżówek. Przesyłam całusy <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohoh, już coś czuję, że ja bym to wyrzuciła przez okno XD. Umiem czepiać się o naprawdę szczegóły, dlatego sądzę, że nie spodoba mi się ta książka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jako psychologa interesuje mnie problem akceptacji samego siebie i sposób jego ujęcia w tej książce.

    OdpowiedzUsuń